Ci, co wydają więcej pieniędzy niż mają, zostawiają karty kredytowe w domu, by nie korciły. Ci, którzy nie są zadowoleni ze swojej wagi, postanawiają zastosować dietę żywieniową. Ci, którym brak satysfakcji z własnych kształtów, wdrażają postanowienie regularnych wizyt na siłowni czy innych zajęciach tego typu.
Każdy z nas wie, czego mu trzeba, a co jest zbędne. (A jeśli brak komuś transparentności w tej kwestii, to niech spróbuje spojrzeć na siebie oczami znajomego).
Sprawa jest prosta, a właściwie brzmi prosto, bo sama w sobie prosta nie jest wcale. Wyzwanie jest następujące: podejmij dietę tygodniową w tym, co Cię najbardziej rozprasza, co Ci przeszkadza w osiągnięciu skupienia.
Słowem ‘dieta’ określam podjęcie świadomej decyzji, dotyczącej tygodniowego unikania tego, co drażni, wybija, męczy, daje opłakane skutki.
Czemu nie podjąć tygodniowego wysiłku pójścia na dietę, która wsparłaby nasze wysiłki ku pozyskaniu ‘bardziej wolnej i otwartej głowy’? Im więcej bodźców, gdy umysł swobodniejszy, tym większa szansa na sukces w innym, bardziej kreatywnym spojrzeniu na własne otoczenie. Czas urlopu świetnie się do tego ćwiczenia nadaje. Każda z poniższych sugestii pozwala być świadomiej i w czasie teraźniejszym.
Serwisy informacyjne: porzuć poszukiwanie aktualnych newsów ze świata. Dają one co prawda wrażenie bycia na bieżąco, w środku wydarzeń, ale podświadomy ich przekaz jest najczęściej negatywny i wzbudzający niepokój, a ujrzane obrazy potrafią tkwić w pamięci (i na języku) przez dłuższy czas. Najłatwiej o dietę tego typu, gdy wyjeżdża się na dalszy urlop, z brakiem dostępu do TV lub do internetu. Czemu rezygnować z cieszenia okiem tym, co w odwiedzanym miejscu, na rzecz informacji, dotyczących miejsca, z którego przyjechaliśmy? (Sama sprawdziłam: wyeliminowałam nawyk ‘bycia na bieżąco’ z ‘informacjami z kraju i ze świata’, tzn. w bilansach wypadków samochodowych, wybuchach wulkanów, zamachach terrorystycznych i innych ludzkich wynaturzeniach, itd. Itp. Czekam na serwis oparty na dobrych informacjach, ale podobno ktoś już próbował takowy stworzyć, i niestety okazało się, że nie był dość dochodowy, więc z niego zrezygnowano).
Zegarek: odłóż zegarek lub zglądanie za tym, która jest godzina. Czas świetnie organizuje życie, ale przez narzucanie tempa nie daje komfortu życia swoim tempem. (Właśnie to teraz na urlopie ćwiczę. Moim zegarem ‘przeniósł się’ do żołądka, który ‘ssaniem’ daje o sobie znać co 3-4 godziny. Co za ulga, że wybrałam wariant urlopu bez konieczności stawiania się w określonych godzinach na posiłkach).
Telefon: trudno sobie to teraz wyobrazić, ale wcale nie tak dawno nie mieliśmy w zasięgu ręki żadnego telefonu, a tylko niektórych stać było na luksus posiadania w domu aparatu telefonicznego. Pamiętam, jak raz na kilka miesięcy rozmowy z rodziną za granicą zamawiałam ze swą mamą na Poczcie Głównej i czekałam godzinami na połączenie… Dziś potrafimy nie mieć przy sobie długopisu, notatnika, ale telefon ma prawie każdy, każdy jest osiągalny (no chyba, że jest wśród widowni w teatrze; choć nie jest to idealny przykład, bowiem i tam niektórzy boją się być poza dostępem innych, i potrafią odbierać połączenie telefoniczne). To chyba Wojciech Eichelberger gdzieś opisywał sytuację, w której dochodzi do przypadkowego spotkania dwóch osób na ulicy. Po latach niewidzenia – ogromne zaskoczenie i radość. Radość, którą nagle zagłusza dźwięk dzwonka telefonu jednej z osób, która mimowolnie odbiera rozmowę telefoniczną. Pan Wojciech zastanawiał się na tym ‘fenomenem’, w którym przerywa się rozmowę z dawno niewidzianym człowiekiem, na korzyść bycia uchwytnym dla każdego i o każdej porze. Polecam odłożenie na aparatu telefonicznego na jakiś czas (może w pewnych godzinach/dniach) i danie sobie komfortu pobycia z własnymi myślami samemu lub dzielenia się wrażeniami dnia z tymi, co są fizycznie obok nas.
W 2009 roku neurolożka Sharon Thompson-Shill z Uniwersytetu Pensylwanii z kolegami analizowała fale mózgowe w czasie przeróżnych aktywności umysłowych pacjenta (aktywny, usypiający, skupiony, pracujący, zrelaksowany, etc). Rezultatem było odkrycie, iż wchodzenie w stan inspiracji jest dużo łatwiejsze w stanie wyciszonej czujności umysłu, a nie natłoku myśli osadzonych w utartych regułach i konwencjach. Kiedy odetniemy się od nawału zasad i będziemy się starali ‘odpocząć’ od myślenia zadaniowego, spowolnimy nasz umysł i z fal mózgowych typu beta, które w naszym życiu najczęściej dominują, przerzucimy się na fale alfa. Rodzaje fal mózgowych w korze przedczołowej, wskazują czy jesteśmy w stanie wysokiej czujności (beta) czy relaksu (alfa). Badania pochodzące z lat 90-tych wykazały dominowanie fal typu alfa u ludzi podczas twórczego myślenia.